6.01.2009

on the way

Zaraz siądę i zacznę płakać, wyć, jak syrena alarmowa i może wtedy ktoś się nade mną zlituje albo zainteresuje chociaż moim losem czy coś. No ale przecież i nie wypada płakać, dlatego czuje, jak w czaszce gotuje mi się mieszanka złości, żalu i bezsilności. Ciekawe kiedy eksploduje?

Nie mam ochoty na nic, jedyne co mi się chce to wyć, nawet spać mi się już nie chce, widocznie mój przyodział snu na ten miesiąc się skończył. A szkoda, bo jak tak dalej pójdzie, to nabędę sobie w sklepie ostre narzędzie i się pochlastam, żeby skrócić sobie cierpienia.

Nie mogę, no po prostu nie daję rady. Dzisiaj doszłam do wniosku, że prowadzę tak bezproduktywne i nieszczęśliwe życie, że aż mi się samej siebie żal zrobiło. Aż strach pomyśleć, co będzie dalej. Już myślałam, że gorzej być nie może a tutaj widzę, że do dna to daleko a moja depresja wzrasta w tempie geometrycznym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

nakarm nowe rybki