20.05.2009

dzień dobrej wiadomości

Wczoraj mój współlokator wyczytał w kalendarzu, że dzisiaj o to mamy Dzień Dobrej Wiadomości. No to z nadzieja i lekkim podekscytowaniem położyłam się spać. Cóż, jak mam czekać, to lepiej ten kłopotliwy czas przespać, co nie? No, to się udało. Wstaję rano, idę do łazienki i słyszę dziwne odgłosy... Kto zgadnie co to było?
A więc był to odgłos wody kapiącej z sufitu, po chwili to już był odgłos wody LEJĄCEJ się z sufitu, a co tam. No to idę budzić współlokatora, jest facetem, to niech idzie to załatwić, od czegoś go tutaj mam. Po moich błaganiach i groźbach poszedł. Nie było go pół godziny, bo sprzątał Pani łazienkę! No normalnie medal za sąsiada roku mu się należy!
Później kontynuując dzień dobrej wiadomości odkryłam, że mój nowiutki, nowiusieńki i nieużywany cień do powiek w kolorze khaki właśnie zmienił stan skupienia z prasowanego na sypki rozproszony po kosmetyczce! No żesz kurna jego mać!
Ale idźmy dalej przez dzień. Pojechałam do zaprzyjaźnionego miasta Bydgoszcz do pracy i co? I w autobusie przez całą drogę wył alarm!!!!!!!!!! Przez 55 min! W Bydgoszczy głowa pękała mi na 10000000000000000000 kawałków a tutaj zajęcia ze studentami przede mną. Ale co tam! idę zmierzyć się z młodą polską inteligencją.
Moi studenci mieli prezentację i potrzebowałam sali z rzutnikiem. No to idę do sali, która ZAWSZE, ZAWSZE była wolna. I co? I zajęta jest!!! No żesz kurna! Idę do następnej i co? Nie, nie mylicie się, zajęta była.
Po zajęciach ze studentami moim jedynym marzeniem było dotrzeć do domu w jednym kawałku. Dotarłam ale jak to jest dzień dobrej wiadomości, to ja dziękuję bardzo za takie atrakcje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

nakarm nowe rybki