1.02.2010

Panny M. i K.

Ja i Panna M. zamieszkująca pokój obok tworzymy dosyć specyficzny duet. Duet demolkę. Oby dwie jesteśmy dosyć nie-ogarnięte i nie-poukładane, ale razem tworzymy katastrofę idealną. Mimo że znamy się dopiero od kilku miesięcy, to udało nam się już zaliczyć kilka spektakularnych katastrof. Tak osobno, jak i w duecie. Wspomnieć wystarczy o dniu dzisiejszym. Umówiłyśmy się na wycieczkę do obivan-kenobi, żeby zanabyć drogą kupna lampkę wolnostojacą, bo zmierzamy prostą drogą do ślepoty. Nagle okazuje się, że ja zapomniałam, że mam mega-ważną hałturkę za minut 15. A sprawdzałam 5 razy, czy to dzisiaj. I wychodziło, że jutro. Ale nic to. Byłyśmy w drodze do optyka po soczewki, więc mimo, że czas goni nas, to hałturka nie zając nie ucieknie. Noo i Panna M. zapomniała portfela a później okazało się, że zaparkowałyśmy auto tak, że jakiś wqrzono-najeżony koleś miał ochotę nam nakopać. Niech się cieszy, że nam się spieszyło, to długo nie czekał dziad jeden. Jakie to wszystko delikatne. phi.

Później poszłyśmy na obiad do restauracji. Miały być bliny. I co? I blino-dajnia zamknięta. Bez żadnego wyjaśnienia. No bo mamy poniedziałek, co nie? No a w poniedziałki ludzie nie jedzą kolacji. No bo po co? Skandal. To idziemy do indja-stajl-stołówki. Dobra nasza, otwarte. Wybieram, wybieram. O mają paneer w sosie smietanowo-szpinakowym, no cud miód malina. Ślina mi cieknie po kolanach a żołądek przyrasta do kręgosłupa. Zamawiam. Czekam. Przychodzi umęczona życiem kelnerka i mówi, że sera paneer nie ma! fuck, fuck, fuck. I że mi kurczaka mogą w zamian podać. No żesz kurna, co jest. Pół menu jest z serem paneer i teraz we wszystko kurczaka ładują czy jak? I podają jako danie prawie-jak-wegetariańskie? Dzizas, gdzie ja mieszkam.

A w sobotę poszłyśmy na szykiego drinka i już tam Panna M. zagubiła w niewyjaśnionych okolicznościach kawałek kolczyka złotego, którego to oczywiście nie znalazłyśmy, bo i po co. Wracając do domu wstąpiłyśmy po papierosy do sklepu i pani ekspedientka wciskała nam, że czarne jest zielone. No luuudzie.

Noo a w marcu, ja wespół z Panną M., jedziemy na weekend do spa. A się będzie działo. fiu, fiu... Już szykujemy się na to wiekopojmne wydarzenie. Rząd obawia się powodzi na wiosnę. Chyba jeszcze nie słyszał o naszych planach urolopwo-wypoczynkowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

nakarm nowe rybki