URLOP, URLOP, URLOP kurnaaaaaaaaaaaa Złożyłam dzisiaj z milion podpisów w indeksach przyszłych absolwentów mojej mega-wysoko-rankingowej jednostki naukowo-badawczo-d,ydaktycznej czeka mnie jeszcze jeden taki maraton. Nie powiem, zawsze miałam zadatki na gwizdkę ale nie sądziłam, że przyjdzie to tak niespodziewanie i w takim dosyć, jakby na to nie patrzeć, miejscu - na uczelni. Ale nic to, mam teraz jasny cel - byle do urlopu. Już, już jestem w ogródku i już prawie łapię za kuper urlopową gąskę. Szanowni Państwo, dnia 12 lipca roku pańskiego 2010 idę na całe 5 tygodni świętego spokoju. Jeahhhh... Jak znam życie, to będę musiała pisać doktorat i z błogiego lenistwa na zielonej trawce będzie dupa. No ale ostatecznie nadzieja matką głupich, co nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz