8.02.2009

deja vu

Pierwsza myśl, jaka zaprzątnęła mój czysty ledwo co obudzony umysł, wywołała u mnie coś co można by chyba nazwać atakiem lęku, czy coś w takich klimatach. A wynikło to z faktu, że wczoraj napisałam sobie taką notkę, w której dałam upust wszystkim emocjom, rozczarowaniom i złym inwestycjom. Co o kim myślę i dlaczego, co mnie wqrza do granic możliwości, kiedy nie dam rady i eksploduję, barwny opis zjawisk towarzyszących w/w eksplozji i takie tam inne kwasy i żółcie. Prosto z mostu, kawa na ławę, bez ogródek. Matko-boska-elektryczna, dobrze, że ja tego nie opublikowałam, bo świat mógłby zatrząść się w posadach. Buahahahahah, ale na szczęście obudziłam się w świecie, w którym zasnęłam. Wczoraj wcisnęłam właściwy przycisk, czyli "zapisz kopię" a nie "publikuj". Mądra z tej kamili kobieta.

Odkryłam także, że mam deja vu. No jeżeli ktoś czytał szparag-nie-szparag, to notki z lutego są łudząco podobne. Ktoś umie to wyjaśnić? Ktoś chętny?

2 komentarze:

  1. w takim razie to rok świstaka, ale chyba nie na Kajmanach... Smutno jakoś

    OdpowiedzUsuń
  2. smutno, smutno, ale co zrobić, trzeba z tym jakoś żyć. A co do roku świstaka, to ja chciałabym, przeżyć tylko połowę, pierwszą połowę.

    OdpowiedzUsuń

nakarm nowe rybki