Mam Wam tyle do opowiedzenia, a nie mam ani czasu ani siły, żeby tutaj powieść pozytywistyczną tworzyć, a takiego formatu wymagałoby opisane wszystkiego z należytą dokładnością.
Konferencja w Łodzi była super, chociaż bezbłędnie zadziałały wszystkie prawa Murphy'ego. No idealnie wręcz. Well...
Wróciłam i już, już upominała się o mnie fabryka. Pojechałam więc a tam taaakie projekty, taakie spotkania i tyyyle roboty. Zabrałam zatem co mi potrzebne i siedzę i pracuję. Piję mega-energy-mózg-kopiący-napój i dalej pracuje. Piję 22 kawę tego dnia i dalej pracuję. Coż...
Ale dzisiaj w ramach zrobienia czegoś dobrego dla umęczonego ciała mego wybrałam się na holenederski moim super fajnym rowerem. No i git, gdyby nie fakt, że lekcje holenderskiego dzieją się w miejscu, które określić by można delikatnie "końcem świata" a dosadnie "czarną dupą". Już w połowie drogi miałam tego serdecznie dosyć, ale to tak jak z tatuażem, nie można się rozmyślić. No to pedałowałam ledwo dychając i przeklinając moment, w którm wpadłam na ten kretyński pomysl. A to na dodatek cały czas pod górkę, chociaż to mogłam przewidzieć - ja zawsze do szkoly miałam pod górkę. Jak już dojechałam, to byłam tak zmęczona, że nie docierało do mnie nic, no kompletnie nic. Złożenie poprawnego i zrozumiałego zdania w języku ojczystym było mega wyzwaniem a holenderski..pfffffffffff Mam wrażenie, że mój nauczyciel doszedł do wnisoku, ż mózg wypociłam jadąc do niego na zajęcia. I powiem Wam, że coś jest na rzeczy.
Konferencja w Łodzi była super, chociaż bezbłędnie zadziałały wszystkie prawa Murphy'ego. No idealnie wręcz. Well...
Wróciłam i już, już upominała się o mnie fabryka. Pojechałam więc a tam taaakie projekty, taakie spotkania i tyyyle roboty. Zabrałam zatem co mi potrzebne i siedzę i pracuję. Piję mega-energy-mózg-kopiący-napój i dalej pracuje. Piję 22 kawę tego dnia i dalej pracuję. Coż...
Ale dzisiaj w ramach zrobienia czegoś dobrego dla umęczonego ciała mego wybrałam się na holenederski moim super fajnym rowerem. No i git, gdyby nie fakt, że lekcje holenderskiego dzieją się w miejscu, które określić by można delikatnie "końcem świata" a dosadnie "czarną dupą". Już w połowie drogi miałam tego serdecznie dosyć, ale to tak jak z tatuażem, nie można się rozmyślić. No to pedałowałam ledwo dychając i przeklinając moment, w którm wpadłam na ten kretyński pomysl. A to na dodatek cały czas pod górkę, chociaż to mogłam przewidzieć - ja zawsze do szkoly miałam pod górkę. Jak już dojechałam, to byłam tak zmęczona, że nie docierało do mnie nic, no kompletnie nic. Złożenie poprawnego i zrozumiałego zdania w języku ojczystym było mega wyzwaniem a holenderski..pfffffffffff Mam wrażenie, że mój nauczyciel doszedł do wnisoku, ż mózg wypociłam jadąc do niego na zajęcia. I powiem Wam, że coś jest na rzeczy.
Hmm...i jak ja mam to interpretować??Coś jest na rzeczy??Cóż to znaczy??
OdpowiedzUsuńNo ale good, że jesteś,tylko mnie jeszcze nie ma:)Wracam jutro...się będzie działo;-)
Pytasz zatem co autorka miała na myśli? ;) Autorka miała na myśli, że sama ma podejrzenia, że jej mózg wyparował bezpowrotnie w trakcie wycieczki rowerowej ulicą Szosa Chełmińska ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na Cię z niecierpliwością przeogromna ;D