13.03.2009

nauka vs las

Załóżmy, że uczycie się jakiegoś języka obcego. Chodzicie sobie na lekcje, wszystko pięknie, ładnie. I teraz mam pytanie: czy, jak ktoś Wam mówi, że macie przepisać notatki z minionej lekcji, to jest dla Was oczywiste, że macie się tego nauczyć? No dobra, jest to prawie oczywiste, ale powiedzcie sami, czy nie zdarza Wam się czasem ignorować tej, jakby nie patrzeć, wyraźnej presupozycji? Bo mi się zdarza i wtedy robię "Bambi's eyes" i udaje zdziwioną i skruszoną ofkorz. Obiecuję sobie poprawę i mija kolejny tydzień i znowu jakoś się nie składa do nauki. I to nie wynika z moich złych chęci, braku chęci, czy innego intencjonalnego krętactwa. Ja po prostu czasu nie mam. Robię "pstryk" i już minął tydzień i już mam zaległości. A im więcej zaległości tym mniej się chce je nadrabiać. Inna sprawa, to że pamięć już nie ta. Wiecie szare komórki obumierają mi od ładnych kilku lat i wydaje mi się, że coś umiem a dnia następnego, dosyć niespodziewanie, okazuje się, ze nie umiem. I klops.
Może ja jednak za stara na naukę jestem? Bo taka młodzież szkolna, to się uczy, bo:
a) rodzice im każą
b) bo jeszcze trochę się boją nauczycieli
c) bo skoro nie mogą codziennie wychodzić, to się uczą
d) nie mogą pić jawnie piwa.
Przynajmniej tak to było, jak ja się do młodzieży szkolnej zaliczałam. Teraz pewnie już tak nie jest, ale na szczęście nie jest mi dane z takimi młodymi i wqrwionymi obcować, więc mówię, jak było.
Taka luźna refleksja nad moim jestestwem. Oczywiście planuję się zmienić, bo w sumie, jak się już chodzi na lekcje, to warto byłoby się czegoś nauczyć.

Później zdobywałam kolejną zdolność skauta: władanie gilotyną do cięcia papieru. Nie śmiać się szyderczo, bez szkolenia się nie odbyło. Kolejny punkt do Cv, a co ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

nakarm nowe rybki