28.09.2009

baczność

Ja wiem, że dzisiaj jest poniedziałek. I poniedziałek z definicji jest dniem wqrwu-pospolitego, ale dzisiaj to już przelała się czara jadu. Głowa mi pęka od czasu, jak otworzyłam oczy i nie pomógł stos pain-killerów ani wiadro kawy. I wyobraźcie sobie, jak ja reaguje na świat i ludzi, jeżeli od 12 h boli mnie czaszka? No bingo! Warczę na wszystkich dookoła a każda próba nawiązania kontaktu kończy się trwałym uszczerbkiem na zdrowiu. Rzeczonego śmiałka of-korz.

Nie, no łatwo nie jest. Ja wiem, że nikt nie obiecywał, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie ale też nikt nie ostrzegał, że może być aż tak cholernie ciężko. Zarobiona jestem tak, że nie wiem w co ręce włożyć, ale akurat ten stan rzeczy nieco ułatwia mi życie i doprowadza do pionu od czasu do czasu. Bo gdyby nie robota, to chyba położyłabym się do łóżka i czekała aż umrę.

Gryzie mnie ostatnio jedna taka sprawa. No zrobiłam coś, czego łatwo nie da się odkręcić. I coraz bardziej mnie to męczy, bo nieźle skomplikowałam sobie żywot nie wspominając o tym, że otwierając jedne, zamknęłam kilka innych drzwi. I taka trochę czuję się bezsilna, a jest to jedno z uczuć, które płynnie łączy mi się z mega złością. Wqrza mnie, że coś mnie dotyczy a ja nie mam na to wpływu. No dobra mam, ale nie potrafię zdecydować, bo i tak źle i tak niedobrze. Z deszczu pod rynnę. Jak nie kijem g to pałką i tak w kółko. Dżizas. Ja to jednak głupiutka jestem. Taka stara a taka głupia.

Z innej beczki - byłam wczoraj w kinie na "Bękartach wojny". Tarantino, jak zwykle nie zawiódł. Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

nakarm nowe rybki