I mamy nowy, piękny rok 2010. Niu jer=niu lajf. I wszystko się ma zmienić, tylko dlatego, że zmieniła się data nagle nasze życie stanie się lekkie, łatwe i przyjemne. Grubi - schudną, brzydcy - wypięknieją, głupi - zmądrzeją, nieszczęśliwi - się uszczęśliwią, biedni wzbogacą i takie tam inne srele-morele. Wierzycie w to w ogóle? W noworoczne postanowienia, nadzieje, oczekiwania? Jeżeli tak, to mega naiwniacy z Was :P no sorras, ale na jakim Wy świecie żyjecie? Fajerwerki sylwestrowe, to nie czarodziejska różdżka a "szczęśliwego nowego roku" albo w wersji bardziej trendy "hepi-niu-jer", tak czy siak nie mają nic wspólnego z zaklęciem. Przykro mi niezmiernie, ale nic się nie zmieni samo z siebie. Nowy rok to nie perpetum mobile zmian. Jak sami nie ruszymy dupencji albo główencji, to znowu dołączymy do grona smutnych looserów, którym się w życiu nie udało. Do pracy rodacy zatem! Jak chcecie coś zmienić, to nie liczcie na cud z nieba, olśnienie i cudowne znikanie tkanki tłuszczowej, tylko działamy, działamy, działamy.
To tak z refleksji na początek lutego.
To tak z refleksji na początek lutego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz