coś Wam powiem, rewolucje życiowe są, jak to mówi mój znajomy, "do bani". Bo jak rewolucja to teraz zaraz już. Odwracamy świat do góry nogami, kasujemy, wymazujemy, wprowadzamy lepsze. I co? I dupa. Bo przy okazji rewolucji jest krew, pot, łzy, strach i cierpienie a później wielka klapa, bo się nie udało. Rozczarowanie proporcjonalne do oczekiwań. I po co się tak męczyć? Ewolucja, to jest coś. Cichaczem, cichaczem, powolutku a i tak robi swoje. Nikt nie zauważy a efekt ten sam. Ha! I niech słowo ciałem się stanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz