5.03.2010

lądek zdrój

Powiem Wam szczerze, że ja to nie przypuszczałam, że praca na univerq może być taka wciągająco-emocjonująca. No nie oszukujmy się, studenci bywają różni - raz lepsi, raz gorsi, raz mądrzejsi a kiedy indziej nieco mniej briliant, ale... no jeżdżę sobie tu i tam. Właśnie wróciłam z Lądka Zdroju (bo każde dziecko wie, że nie ma takiego miasta, jak London), jadę do Szwabów za tydzień a za dwa na Węgry. Światowa panna ze mnie, jak się patrzy ale najważniejsze jest to, że w robocie nikt o nic nie pyta. Wszyscy mają w głębokim poważaniu, kto, kiedy i gdzie odwołuje. Luz, blues, wakacje całą parą. Jak tak dalej pójdzie, to dostanę statuetkę wykładowcy roku, bo wszyscy wiedzą, że najfajniejsi są wykładowcy, którzy często zajęcia odwołują. Heh, wrastam na lidera, żółta koszulka już, już prawie moja... Poza tym, to w życiu, jak na drodze - najważniejsze, to dobrze się ustawić - ja tutaj sobie bloga w kanciapce piszę a studenciaki pracują. Się gra, się ma. I sobie to zapamiętajcie moi drodzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

nakarm nowe rybki