6.06.2010

tadaaa

Sorras... teges, no. Co tu dużo ściemniać, pokpiłam sprawę. Leń i pracoholik ze mnie. Zdrajca, zołza, pasqda, maupa, nazywajcie sobie to, jak chcecie. Przyznaje się do winy, mea culpa i bije w pierś. Jak będzie trzeba, to złoże orek pokutny i bosa pójdę biczować się na starym rynku. Ale wracam. tadaaa. Już możecie przestać podskakiwać z radości, no już już :-)

Kolejny raz sprawdziło się mądre stwierdzenie wyczytane gdzieś przez Ł., że im ciekawsze jest Twoje życie, to mniej piszesz w Internecie. Mam jednak propozycję modyfikacji - im bardziej jesteś zarobiony/a tym mniej piszesz w Internecie. Bo z bólem serca i wątroby przyznam się Wam, że od czasu, kiedy ostatni raz napisałam notkę, to w zasadzie zmieniły się dwie rzeczy - przeprowadziłam się i definitywnie wyprosiłam T. z mojego życia, na pożegnanie machając białą chusteczką haftowaną zapewne przez małe chińskie rączki. Uroniłam nawet łżę do specjalnie zakupionego na tę okoliczność flakonika. Poza tym constans - robota, robota, robota i jeszcze raz robota. I tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

nakarm nowe rybki