8.08.2010
@$$@#%#%
Jak jeszcze kiedyś postanowię jechać na zakupy do super-hiper-mega-marketu w sobotnie popołudnie, to znaczy, że ewidentnie postradałam zmysły. Dzisiaj Panna K. pomyślała, że zakupi sobie spodnie, a że spodnie miały być właśnie takie a nie inne, to musiała się teleportować do zaprzyjaźnionego miasta Bydgoszczy. Jak pomyślała tak też zrobiła, zapakowała dupencję do swojego krążownika szos i nawet zadowolona z siebie była dopóki nie znalazła się na parkingu. O fuck, fuck, fuck, mega-fuck. 3 poziomy i ani pół miejsca wolnego, ludzie jeżdżą i łżą, jak dzieci we mgle n Islandii, zwariować można. I tak po 40 minutach jeżdżenia w kółko, z lekkimi objawami nerwicy, Panna K. zaparkowała w niedozwolonym miejscu, poszła i co... i kur...de nie było jej rozmiaru!!! No myślałam, że mnie grom z jasnego nieba trafi. Byłam tak zdeterminowana, że kupiłam spodnie o rozmiar za duże i pasek. A co, zima idzie, większy rozmiar może się przydać. O.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz