4.08.2010

kuchni rozdziewiczanie

Wczorajszego wieczora stała się rzecz niebywała! Możecie obstawiać, co zrobiła Panna Kamila. Wyobraźcie sobie jakąś bardzo mało prawdopodobną rzecz, o jaką moglibyście mnie podejrzewać - nie, no nie upiekłam ciasta, aż tak daleko się nie posunęłam w moich fantazjach(aczkolwiek nie jest wykluczone, że może może, jakiegoś pięknego dnia). Na takie szaleństwa jeszcze nie pora, ale dnia 3. sierpnia roku pańskiego 2010, moja kuchnia (jak to zgrabnie określił Pan M.) została rozdziewiczona! Dżias, no nie o tym mowa, Wam to tylko jedno w głowie :-) Wczoraj, pierwszy raz, odkąd zamieszkałam sama, pokusiłam się o ugotowanie kolacji i mówiąc "kolacja" nie mam na myśli kanapek, pizzy czy jakichś innych półśrodków zastępczych. To była kolacja przez duże "k". Jak na moje możliwości ofkors. I powiem Wam, że była zaskoczona pozytywnymi wrażeniami, jakie może wywołać kulinarne szaleństwo, chyba zacznę robić to z większą częstotliwością. I będzie, jak u Panny Peszkówny Marysi "lubię być kurą domową, do pralki wsadzić problem wraz z głową...tyryryry".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

nakarm nowe rybki