4.10.2010

kryzys wieku sredniego

Jak nie piszę, to nie piszę, jak pisze to elaborat. Ot cała kamila. Ale trzeba mnie kochać taką jaką jestem, a nie jaką mogłabym być.

Od jakiegoś czasu mam permanentną ochotę na naleśniki. No mogłabym je jeść o każdej porze dnia i nocy, z silnym wskazaniem na noc. Niby nic w tym nadzwyczajnego, ale nie sądzę, żeby moja waga była zadowolona z nocnego smażenia naleśniorow. Muszę jakoś nad tym zapanować, czy coś.

Kilka dni temu jechałam na immatrykulację pierwszaków i pech chciał, że trafiłam na masowe wprowadzki do akademików, w których pomieszkiwałam na studiach. I mnie trafił kryzys wieku średniego, no prawie. Bo sprzedałabym duszę diabłu, żeby móc przeżyć to jeszcze raz, taki rok w akademiku. Bez roboty, obowiązków, odpowiedzialności, powagi, rozwagi i innych takich atrakcji, co to z wiekiem przychodzą. Status studenta sprawia, że społeczeństwo wiele człowiekowi wybacza, a życie staje się lżejsze, łatwiejsze i przyjemniejsze. Byłam przekonana, ze wyrosłam z tego rodzaju excesów, ale nie, nie, nie. Chyba mam za dużo dobrych wspomnień ze studenckich lat, żeby kiedykolwiek stwierdzić, że nie chciałabym tam wrócić. No może, jak już będę multimiliarderką, a moje życie zamieni się w pasmo niekończących się sukcesów zawodowych i osobistych. Wtedy, to i owszem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

nakarm nowe rybki