13.12.2010

czy ktoś może mi to wyjaśnić?

Związki damsko-męskie, to jest jakaś cholernie skomplikowana sprawa. I ja się zaczynam obawiać, że to wszystko jest zbyt zawiłe, jak na mój mały blond umysłek. Co wolno, czego nie wolno, co z kim wolno a co już nie bardzo. Czy wyjście z innym na kolacje, to już jakaś zbrodnia przeciwko ludzkości, czy tylko małe wykroczenie drogowe? Inna sprawa, gdzie w tych wszystkich związkowych zakazach, nakazach, zasadach i regułach mieści się moje jestestwo i wolność jednostki? Niby dlaczego mam rezygnować z siebie na rzecz związku? No ja tego nie ogarniam, jak wszystkich macho kocham, nie ogarniam. A zawiązek na odległość, to jeszcze wyższa szkoła jazdy, bo skoro mojego chłopa nie ma ze mną co dzień, to na ile powinnam organizować się i wyciskać życie, jak cytrynę a na ile, jako część związku siedzieć w domu i tęsknić, jak taka penelopa? Pociąć gumką myszką się można, jak o tym wszystkim myślę. A to dopiero początek związkowych potyczek, aż się boję, co to będzie dalej. Czy to bardzo niefajne patrzeć, jak ktoś się angażuje, kiedy ja sama traktuję sprawę lekko, łatwo i przyjemnie? I tak, from tajm-tu-tajm, nachodzi mnie myśl, że może ja powinnam skupić się na sobie i swoim szczęściu, mieć życie dla siebie? Może ja nieświadomie jestem taką żeńską formą Pana M.? Może to podejście do życia jest zaraźliwe :p

Może ktoś mógłby mi jakoś przystępnie wyjaśnić, jakie są warunki konieczne, a jakie wystarczające do bycia w związku bez utraty zmysłów i osobowości? Może na jakimś grafie czy coś...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

nakarm nowe rybki