14.11.2011

Kto powiedział, że post musi mieć tytuł? No kto? Właśnie i dlatego dzisiaj tytułu nie będzie.

Faktycznie, nie taki poniedziałek zły, jak go w weekend malują, trochę przesadziłam z moim złorzeczeniem, nawet ze strażniczką miejską nie musiałam się wykłócać, mimo że nadal uważam, że oczywiście to ja miałam rację. I szczęście owej strażniczki, że mi mandatu wlepić nie chciała, co nie zmienia faktu, że na pouczenie też nie zasłużyłam. Nie stałam w żadnej bramie i basta.

A rano, bladym świtem, kiedy, wlokłam moje zwłoki na parking, żeby teleportować się do grudziądza odkryłam, że u nas w mieście, to jednak szlachetni i praworządni ludzie mieszkają - samochód 3 dni stał otwarty i wyobraźcie sobie, że radio jest, nawigacja jest, nawet wino i czekolada nietknięte. No wiara w ludzi mi wraca.

Ps. Z cyklu zasłyszane na korytarzu, o kandydacie na męża: "Ja wiem czego chce. Najlepszy byłby George Cloney. Ale wyższy. I Żyd."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

nakarm nowe rybki