Bo w życiu każdej lasi są takie dni, że potrzebuje bliskości psychofizycznej osobnika płci przeciwnej. A jeżeli takiej opcji nie ma, to przechodzi w stan alternatywny, zwany także wegetatywnym czyli chce jej się z nikim gadać. Ba, nawet nikogo widzieć nie chce i słyszeć też raczej nie. Chce być sama z sobą zamknięta przed całym światem. No może przesadzam, a może nadwrażliwa jestem, a może jestem dziwna i pod kopułą mojej czaszki lęgną się jakieś omamy - żadnej z tych opcji nie wykluczam. W każdym razie wczoraj miałam taki oto stan i wegetowałam pół wieczoru.
A później mi się drastycznie odmieniło i włączył mi się maksymalny ekstrawertyzm sprzężony bezpośrednio z ośrodkiem mowy, co poskutkowało niepochamowanym potokiem słów. Współlokator chciał mnie wyrzucić przez okno, ewentualnie zakneblować. Obyło sie jednak bez przemocy fizycznej, nie musicie wzywać policji.
Taka sobie psychoza dwubiegunowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz