I co? I z mojego weekendowego wiejskiego-tata-spa nic nie wyszło. Bo co? Bo pracować trzeba i trzeba było zabrać dupencję i teleportować się nach Toruń City. No zachwycona nie jestem, ale co zrobić. Na szczęście teleportacja odbywała się toyotą z tatą.
Wykonałam jednak plan minimalny, czyli zrobiłam pranie a to już pewien sukcesik jest.
Tatencjusz przyjechał naprawiać rower a okazało się, że to pompka była zepsuta. Tak, no trzeba być Kamilą, żeby nie zauważyć, że pompka nie pompuje, czy coś. Ale efekt jest zadowalający, bo koło działa, znaczy napompowane jest. Ot cała filozofia.
Miałam dzisiaj refleksję, że ja to jestem idealnym targetem dla wszystkich firm pierdołkowo-naprawkowych: bo wentyla w kole od roweru to ja sobie nie wymienię, koła w samochodzie też nie, laptopa nie wyczyszczę (teraz to już i owszem, ale jakoś specjalnie łatwo nie było), jak się zlew zatka w ciągu sekund wzywam hydraulika. Nie będę dalej wymieniała, bo wstyd normalnie. I ja się wtedy cieszę, jak gloopia, że mi coś tam naprawili, a Pan się w duchu zwija w spazmach śmiechu.
Pisałam Wam już chyba, że musiałam zeszło-piątkowy dutch odwołać przez studentów. Teraz wszystkie znaki na niebie, ziemi i liście fings-tu-du wskazują, że będę musiała też inglisz odwołać, przełożyć, whatever. W każdym razie tak dłużej być nie może, że ja nie chodzę na zajęcia za które płacę grubą kasę. Może uda mi się przekonwertować mój kurs CAE na konwersacyjny? Taką mam nadzieję, a jeżeli nie, to szukam nauczyciela ;-) A jak już jesteśmy przy językach obcych, to moje myśli od kilku dni zaprząta pewna myśl: czy powinnam nauczyć się czasowników nieregularnych na dutch? No tak, powinnam, ale czy koniecznie na piątek? Bo w sumie, jako zadanie domowe miałam sobie słuchać wymowy a czasowniki zostały przełożone na bliżej nie określoną przyszłość (z powodu braku czasu w ówcześnie nadchodzącym tygodniu). A że przerwa w dutch przedłużyła się z tygodnia do dwóch? No cóż, no tak wyszlo, no. Dżizas, ja to jednak jakiś respekt przed ducz-menem mam, w kwestiach angielskiego nie miałam nigdy takich rozterek. Bez względu na okoliczności wypierałam z mojej świadaomośi prace domowe ;-)
Wykonałam jednak plan minimalny, czyli zrobiłam pranie a to już pewien sukcesik jest.
Tatencjusz przyjechał naprawiać rower a okazało się, że to pompka była zepsuta. Tak, no trzeba być Kamilą, żeby nie zauważyć, że pompka nie pompuje, czy coś. Ale efekt jest zadowalający, bo koło działa, znaczy napompowane jest. Ot cała filozofia.
Miałam dzisiaj refleksję, że ja to jestem idealnym targetem dla wszystkich firm pierdołkowo-naprawkowych: bo wentyla w kole od roweru to ja sobie nie wymienię, koła w samochodzie też nie, laptopa nie wyczyszczę (teraz to już i owszem, ale jakoś specjalnie łatwo nie było), jak się zlew zatka w ciągu sekund wzywam hydraulika. Nie będę dalej wymieniała, bo wstyd normalnie. I ja się wtedy cieszę, jak gloopia, że mi coś tam naprawili, a Pan się w duchu zwija w spazmach śmiechu.
Pisałam Wam już chyba, że musiałam zeszło-piątkowy dutch odwołać przez studentów. Teraz wszystkie znaki na niebie, ziemi i liście fings-tu-du wskazują, że będę musiała też inglisz odwołać, przełożyć, whatever. W każdym razie tak dłużej być nie może, że ja nie chodzę na zajęcia za które płacę grubą kasę. Może uda mi się przekonwertować mój kurs CAE na konwersacyjny? Taką mam nadzieję, a jeżeli nie, to szukam nauczyciela ;-) A jak już jesteśmy przy językach obcych, to moje myśli od kilku dni zaprząta pewna myśl: czy powinnam nauczyć się czasowników nieregularnych na dutch? No tak, powinnam, ale czy koniecznie na piątek? Bo w sumie, jako zadanie domowe miałam sobie słuchać wymowy a czasowniki zostały przełożone na bliżej nie określoną przyszłość (z powodu braku czasu w ówcześnie nadchodzącym tygodniu). A że przerwa w dutch przedłużyła się z tygodnia do dwóch? No cóż, no tak wyszlo, no. Dżizas, ja to jednak jakiś respekt przed ducz-menem mam, w kwestiach angielskiego nie miałam nigdy takich rozterek. Bez względu na okoliczności wypierałam z mojej świadaomośi prace domowe ;-)
no kuzynko droga widzę, że zderzenie z tzw dorosłym światem przebiega burzliwie :) moze jakaś mała terapia z piątku na sobotę?? i w tym miejscu przypominam o naszej wyprawie do spa w pt oraz do twego ojca zarazem mojego wujaszka:)
OdpowiedzUsuń