26.05.2009

strasznie skoplikowany facet

Wyobraźcie sobie, że poznajecie człowieka, mężczyznę konkretniej. Okoliczności spotkania są tutaj mało istotne. Ciekawy facet, świetnie się Wam rozmawia, tylko okazuje się, że ma dosyć skomplikowaną przeszłość a jeszcze bardziej skomplikowaną przyszłość i obiektywnie spoglądając na tę znajomość to nie macie prawa nawet się lubić. Dwa różne światy - Ty absolwentka, otrząsająca się z szoku po-studenckiego i próbująca jakoś bezboleśnie zalogować się do dorosłe-życie.com.pl. On - dojrzały facet z ustabilizowanym życiem zawodowym, jednak na ogromnym życiowym zakręcie w sferze osobistej.
Wyobraziliście już sobie taką sytuację? Widzicie to? No, to idźmy dalej, taki dzień abstrakcyjnego myślenia dzisiaj Wam zafunduję. Do takiego oto obrazka rodzajowego dołączcie sobie fakt, że owy mężczyzna już na wstępie ostrzega, że jeszcze masz czas wiać, gdzie pieprz rośnie, bo wraz z jego jestestwem pojawić się mogą pewne komplikacje, bo tak już ma, że miesza w życiu znajomych.

I teraz pytanie: co robi każda rozsądna, trzeźwo myśląca kobieta z odrobinami instynktu samozachowawczego? hmm......
A co kamila na to - kamila na to pffff... no próbuj, próbuj..... ;-)
Nie wierzyłam. Że co? Że niby ja? Że on może coś w moim życiu? pfff... Ja - zosia samosia, młoda, wykształcona, dynamiczna, niezależna i jaka-tam-jeszcze-chcecie kobieta, pfff....

Pomimo tego całego pufffania na horyzoncie rysuje się całkiem fajna znajomość, nowa, inna niż dotychczas, bo i T. jest inny. Powiem Wam tylko tyle, że już nie pamiętam z kim ostatnio (i czy kiedykolwiek) umawiałam się na śniadanie o 8:30 po nieprzespanej a konkretniej przetańczonej na juwenaliach nocy, nie pamiętam też, kto ostatnio namówił mnie do złamania wszelkich moich zasad i konsumpcji bułki i frytek z McKorporacji na lotnisku, nie pamiętam też, kto ostatnio tak szybko zdobył moje zaufanie... Czasem sobie myślę, że przy T. zatraciłam wszelkie moje mechanizmy obronne, jak dziecko. To kompletnie nie w moim stylu ;-)

I teraz coś bardzo ważnego, dla jasności sytuacji pomiędzy mną a T. jest KOLEŻEŃSTWO. Nic ponadto, tylko baza, bez żadnej zbędnej, komplikującej żywot nadbudowy. Zrozumiano? I nie kombinować mi tutaj, że ściemniam, że pożyjemy zobaczymy, że nie ma koleżeństwa damsko-męskiego. Bo więcej Wam nic nie powiem ;-) Koleżeństwo i basta, tak zostało postanowione i za taką opcją przemawiają okoliczności towarzyszące. Co nie zmienia faktu, że bardzo go lubię i mam nadzieję, że to będzie znajomość długodystansowa.
Inna sprawa, że T. już w niedługim czasie wybędzie drogą teleportacji na baaarrddzordzo długi czas i bardzo daleko, więc tak czy siak dzieci z tego nie będzie, nawet gdybyśmy się uparli ;-)

Żądnych wrażeń (i poznania T.) muszę rozczarować, bo nie widziałam się z nim już dosyć długo i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że chyba nieprędko się zobaczymy. Więc uprzejmie proszę nie śledzić mnie, nie warto, T. i tak ze mną nie będzie ;-)

2 komentarze:

  1. No nie!!!!Nie wierzę!!! No palma p. K odbiła do potęgi n-tej....No szok...
    A coż sie stało, że się P. postanowiła uzewnętrznić na publicznym pamiętniku??He??Oj coś kogoś tknęło...
    A ja myślę, że potrzebna pani mała nutka stabilizacji i ot wlaśnie to spowodowało owe przemyślenia:)
    Także pani K. proszę o harmonię :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tknęło, nie tknęło się opublikowało i klops ;-) Chociaż podobno tutaj notki giną w niewyjaśnionych okolicznościach, więc nie wiadomo, czy tej jakaś amba nie zeżre ;-) Kto przeczyta będzie wiedział, kto nie zdąży, jego strata ;-)

    OdpowiedzUsuń

nakarm nowe rybki