Teges, że tak powiem, nie wiem od czego zacząć i w sumie czy warto zaczynać, bo jutro będę gorliwie żałowała, że to napisałam. A przynajmniej, że opublikowałam, bo napisać, to sobie mogę co chce. Może nawet głowę popiołem posypię, wdzieje worek pokutny i pójdę biczować się na ulicach Torunia? Taki mały street theater jednego aktora. Aktorki konkretniej.
Ale niech będzie, raz kozie śmierć. Raz kamili zgon. A jak się będę biczowała, to może nawet tv Trwam mnie pokaże.
Powiem Wam, że od jakiegoś czasu intensywnie sobie myślę, jak to wszystko jest. I tak myślę i myślę i wymyślić nie mogę. I mam wrażenie, ze od tego myślenia, to mi niedługo dym uszami pójdzie, bezpieczniki się przepalą a z mózgu zrobi się bita śmietana.
Problem tkwi w tym, że ze mnie płochliwe i mało ufne zwierzątko jest. I dużo wody z kranu upłynie zanim komuś zaufam i poczuję, że mogę na kimś polegać. Zawsze i wszędzie, że cokolwiek by się nie działo, to ten ktoś będzie. Jeszcze później jestem w stanie zwerbalizować to rozkoszne poczucie bezpieczeństwa wobec samej zainteresowanej osoby. Wieki mijają zanim zdecyduję się stanąć przed całym światem i wszem i wobec ogłosić, że tak, ufam, polegam i zasadniczo mam gdzieś co inni myślą. Ja czuję tak i jest mi z tym zajefajnie.
Nooo... a że lata swoje mam, to nie planowałam takich poważnych inwestycji emocjonalnych w nowych ludziów. Bo w sumie po co mi to. Przyjaciół to ja mam od lat i nowych nie potrzebuję. Tak sobie myślałam, a z tego myślenia wyszło, że ni z gruszki ni z pietruszki, ni też z innego duetu owocowo-warzywnego, znalazł się taki obywatel, co mu zaufałam i poczułam, że to jest ktoś na kim można polegać. Baaa... nawet oficjalnie ogłosiłam to światu. I było mi z tym mega-dobrze. I tutaj jest pies pogrzebany - było. Bo ostatnio czuje się, jak na takiej huśtawce: ufffaaamm---nie ufffaamm, mogę poolegać----nie mogę poleggaaććć. W tę i we w tamtą. I z powrotem. I jest mi z tym zajebiście niekomfortowo.
I co mam z tym zrobić? Jakieś pomysły? Rady? Złote myśli? Przysłowia? Powiedzenia? Aforyzmy? Nie wiem, co tam jeszcze możecie mi zaproponować.
Ps. Czy ktoś mi może wyjaśnić dlaczego przeglądarka mi się wiesza? jakiś chochlik czy inny czort internetowo-blogowy?
Ale niech będzie, raz kozie śmierć. Raz kamili zgon. A jak się będę biczowała, to może nawet tv Trwam mnie pokaże.
Powiem Wam, że od jakiegoś czasu intensywnie sobie myślę, jak to wszystko jest. I tak myślę i myślę i wymyślić nie mogę. I mam wrażenie, ze od tego myślenia, to mi niedługo dym uszami pójdzie, bezpieczniki się przepalą a z mózgu zrobi się bita śmietana.
Problem tkwi w tym, że ze mnie płochliwe i mało ufne zwierzątko jest. I dużo wody z kranu upłynie zanim komuś zaufam i poczuję, że mogę na kimś polegać. Zawsze i wszędzie, że cokolwiek by się nie działo, to ten ktoś będzie. Jeszcze później jestem w stanie zwerbalizować to rozkoszne poczucie bezpieczeństwa wobec samej zainteresowanej osoby. Wieki mijają zanim zdecyduję się stanąć przed całym światem i wszem i wobec ogłosić, że tak, ufam, polegam i zasadniczo mam gdzieś co inni myślą. Ja czuję tak i jest mi z tym zajefajnie.
Nooo... a że lata swoje mam, to nie planowałam takich poważnych inwestycji emocjonalnych w nowych ludziów. Bo w sumie po co mi to. Przyjaciół to ja mam od lat i nowych nie potrzebuję. Tak sobie myślałam, a z tego myślenia wyszło, że ni z gruszki ni z pietruszki, ni też z innego duetu owocowo-warzywnego, znalazł się taki obywatel, co mu zaufałam i poczułam, że to jest ktoś na kim można polegać. Baaa... nawet oficjalnie ogłosiłam to światu. I było mi z tym mega-dobrze. I tutaj jest pies pogrzebany - było. Bo ostatnio czuje się, jak na takiej huśtawce: ufffaaamm---nie ufffaamm, mogę poolegać----nie mogę poleggaaććć. W tę i we w tamtą. I z powrotem. I jest mi z tym zajebiście niekomfortowo.
I co mam z tym zrobić? Jakieś pomysły? Rady? Złote myśli? Przysłowia? Powiedzenia? Aforyzmy? Nie wiem, co tam jeszcze możecie mi zaproponować.
Ps. Czy ktoś mi może wyjaśnić dlaczego przeglądarka mi się wiesza? jakiś chochlik czy inny czort internetowo-blogowy?
Bardzo podoba mi się styl tego bloga, chodź szczerze dla mnie za dużo makaronizmów, ale jest niezły i przyjemnie się go czyta pozdrawiam autorke i czekam na nowe wpisy :)
OdpowiedzUsuńno, jeśli chodzi o mężczyzn, to ja rozpoznaję po włosach na nogach. Jeśli są leżące to można ufać. Jak wiją się i sterczą to oznacza, że dupa - lepiej nie ufać. Inna sprawa jest taka - czy jest coś śmiertelnie ważnego, co musisz tej osobie powiedzieć? Nie można jakiś czas ot tak trwać sobie lekko i przyjemnie i czekać, aż samo wyjdzie i zostanie lub nie?
OdpowiedzUsuń