31.07.2011
kotek na płotek
Dlaczego ze mną nic nie może być normalnie, tak, jak u innych ludzi? Nawet taka gra w tenisa ziemnego. Umówiłam się z pewnym kolegą, dodam, ze zupełnie nowym kolegą, który nic o mnie nie wie, istna tabula rasa, uważał mnie za normalną kobietę. Kolega chciał grać, a że ze mną, jak z dzieckiem, to nie ma sprawy, mówi i ma. Poszliśmy na kort, trochę dziwne było, że nikogo nie ma w recepcji i w środku zamknięty jest meleks ale no skoro do 22, to do 22. Idziemy na kort, gramy sobie 1,5 h, zbieramy się do domu, idziemy do jednej furtki - zamknięta, druga też, idziemy do bramy zamknięta. Jeszcze z pełnym spokojem idziemy do recepcji w poszukiwaniu zaginionego stróża. I co? I nic oczywiście, po stróżu ani widu, ani słychu. Chodzimy, pukamy, wołamy. I chodzimy i chodzimy i nic. No to co, no to trzeba przez płot skakać, lechu W. dał radę, to my też ogarniemy. Znaleźliśmy jakieś w miarę ustronne miejsce, bierzemy się do dzieła i oczywiście w momencie, jak tylko podniosłam nogę, żeby wspiąć się na płot, stadami pojawili się spacerowicze z psami, no normalnie jakby ich autobusem przywieźli wszystkich. I się gapią na nas, jak na takich wariatów, trochę ich rozumiem, bo skakać przez płot na kort, to ma sens ale z to już dziwne zjawisko. W wieku lat 28, w imię zasady, że człowiek uczy się przez całe życie, zaliczyłam skok przez płot w wakacyjną niedzielną popołudniową porę spacerową na największym osiedlu w mieście. Takie rzeczy tylko z panną k. Kto wie, może następnym razem przyjdzie nam wziąć do ręki sztachetę i walczyć z bandą łobuzów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz