24.01.2012

smok analog

Znowu mała przerwa w nadawaniu była, zjadł mnie smok analog. A tak poważnie, to czas nie leci, czas zapierdziu z zastraszającą prędkością. Były święta, był nad wyraz udany Sylwester i nieoczekiwana zmiana miejsca życia i bycia. Tak, tak przeprowadziłam się. Nie daleko, ale dosyć szybko i chaotycznie, bo lokatorzy chętni na moje poprzednie mieszkanie koniecznie chcieli się wprowadzać teraz, zaraz już. Więc nosiliśmy, nosiliśmy i jeszcze raz nosiliśmy. Pierwszy raz przyznałam, że mam za dużo rzeczy. Ogólnie rzeczy: sukienuń, sukieneczek, bluzeczek, butów, płaszczy, talerzyków, książek i innych dupereli. Wszytko absolutnie niezbędne. Jak można się spodziewać, zaraz po rozpakowaniu się na nowych salonach, szybko zmieniłam zdanie i dokupiłam kilka sukienek i butów. Trochę czasu już minęło, więc jestem zadomowiona. Teraz mam w planach parapetówkę, ale mam pewną obawę, że będzie tka fajnie, że panowie w niebieskich mundurkach też zechcą do nas dołączyć.

Dzisiaj miałam (jak zwykle niezwykle głęboką) refleksję, że blog to jest jednak pożyteczna rzecz. Daje wiarygodny obraz wspomnień. Bo panna k. przejawia powszechną tendencję do zapominania o tym, co było złe i wspominaniu ludzi z lepszej strony. I jak kolejny raz jakiś ludź zachowuje się niefajnie, to można sobie luken-kuken i jak na dłoni widać, że chodzenie w życiu na byle jakie kompromisy jest do dupy. Taka subiektywna obiektywizacja. o.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

nakarm nowe rybki